Menu

  • NovelTime
  • Nowe realizacje
  • Popularne
  • Polecane

Kategorie

  • Aktualności NovelTime
  • Bez kategorii
  • Fantastyka, sci-fi, horror
  • Historyczne
  • Kryminał, sensacyjne, thriller
  • Literatura piękna
  • Młodzieżowe
  • Romans, obyczajowe

Zajrzyj do antologii

Sunlove | Antologia wakacyjna | NovelTime Romans
NovelTime
  • Autorzy
  • Opowieści
  • FAQ
Brak wyników
View All Result
Aktywność
NovelTime
Blizny. Tom 1. – Klaudia Gregorczyk

Blizny – Rozdział 3

Redakcja: Ewa Wójcik | Korekta: Daga Michalak | Grafika: Katarzyna Pieczykolan

autor:Klaudia Gregorczyk
w Literatura piękna, Młodzieżowe
Czas czytania: 11 minut
A A
0

Serce nigdy nie ma zmarszczek, ono ma blizny.

Sidone-Gabrielle Collete

W moim życiu soboty od dwóch lat należały do najbardziej pracowitych dni tygodnia. Razem z Erikiem zatrudniliśmy się w barze pod miastem jako kelnerzy. Pieniądze nie były duże, ale starczało nam na kino i inne, drobne przyjemności. Chciałam w ten sposób odciążyć wujka, a Eric mamę, oboje wychowywali nas samotnie i często poświęcali swoje dni wolne i weekendy, żeby dorobić do pensji i polepszyć nasz byt. Uważaliśmy, że to nieuczciwe wyciągać od nich pieniądze na takie drobiazgi jak wyjście do kina czy jedzenie na mieście.

Opierałam się o drewniany blat baru, na którym zostały wylane już wszystkie alkohole świata i zastanawiałam się, dlaczego nasi klienci zamawiali tutejsze naleśniki. Jedzenie w pubie było dosyć dobre, ale każdy z nas wiedział, że naleśniki mogły przenieść człowieka na tamten świat. Eric biegał między stolikami i serdecznie uśmiechał się do ludzi, a ja zazdrościłam mu tej zdolności. Potrafił nawiązywać kontakty z każdym bez wyjątku, nie mogłam wyjść z podziwu, jak bardzo był przy tym naturalny.

Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu i uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zobaczyłam kolejną wiadomość od wujka Claya. Ostatnio bardziej od rozmów telefonicznych spodobało mu się wysyłanie SMS-ów i tak się wkręcił, że zalewał mnie nimi w każdej chwili. Dwa dni temu wrócił do domu z remontu, który razem z pracownikami przeprowadzał w mieście obok i przypominał sobie coraz to nowsze historie z budowy. 

Eric podał zamówienia na kuchnię i znalazł się obok mnie, żeby zajrzeć mi w telefon. Wyglądał na zmęczonego, ale szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. 

— Liv! Za pięć minut kończymy pracę! — Jego entuzjazm często sprawiał, że porzucałam swoje przygnębienie.

— O pięć minut za późno — jęknęłam, a Eric na pewno uznał, że mój pesymizm sprowadzał nas na ziemię.

— Nie marudź — upomniał mnie. — Zaraz wsiadamy do naszej limuzyny i jedziemy do mnie. Urządzimy sobie wieczór filmowy — ciągnął z uśmiechem przylepionym do twarzy, a ja przewróciłam oczami.

Mówiąc limuzyna, miał na myśli stare suzuki, które po raz kolejny wróciło od mechanika. Już miałam rzucić jakiś żart na temat naszego samochodu, ale kątem oka zauważyłam jak dziewczyna, z którą chodziliśmy na matematykę, niepewnie podchodzi do baru i spogląda na mojego przyjaciela. Widziałam, że nie chciała przerywać naszej rozmowy, ale zachęciłam ją do tego kiwnięciem głowy i lekkim uniesieniem kącików ust, które w moim wykonaniu było odbierane jako uśmiech.

— Cześć Eric, cześć Liv — przywitała się Gwen, a Eric przestał szczerzyć się jak klaun i wyprostował się niczym struna.

— Hej — odpowiedział i spojrzał na mnie, szukając ratunku. 

— Chciałam tylko podziękować za świetne jedzenie i miłą obsługę — ciągnęła Gwen, zwracając się głównie do Erica, a ja stwierdziłam, że pomimo swojej nieśmiałości była naprawdę urocza.

Eric zmieszał się, a na jego twarzy pojawił się rumieniec, co sprawiło, że szerzej się uśmiechnęłam, ale szybko opanowałam emocje, jakbym karciła się za każdy szczęśliwy moment w moim życiu. 

— W takim razie bardzo się cieszę — odezwał się po chwili Eric.

— To widzimy się na matematyce w poniedziałek — rzuciła zalotnie, ale bez maniery, której nie znosiłam u dziewczyn ze szkoły.

— Tak, jasne.

— Więc do zobaczenia, Eric, do zobaczenia, Liv.

Podniosła dłoń na pożegnanie, a kiedy zniknęła za drzwiami, dałam Ericowi porządnego kuksańca w ramię. 

— Au! — Złapał się za bolące miejsce i wrócił na ziemię. — Co ty wyprawiasz?

— To słodkie, że podobasz jej się na tyle, żeby zagadała do ciebie w pracy tak naprawdę o niczym — rzuciłam z  przekąsem. 

Eric wytrzeszczył na mnie oczy i obejrzał się, jakby nasza koleżanka cały czas stała obok niego.

— Serio? — zapytał ze strachem w oczach.

— Naprawdę tego nie widzisz? Na pewno nie podeszła, żeby podziękować za jedzenie, poza tym bawiła się włosami. — Próbowałam odtworzyć jej ruchy i zakręciłam kosmyk na jeden palec.

— Bawiła czym?

— Włosami! Podobno dziewczyny tak robią, kiedy podrywają chłopaków. Czytałam, że to taki odruch — wyjaśniłam, ale rozbawienie nie pozwalało mi brzmieć poważnie. Może nie umiałam się śmiać, ale niektóre rzeczy wciąż mnie bawiły.

— Ty tak nie robisz! — oburzył się.

— A kogo miałabym podrywać?

— Austina — wypalił bez namysłu, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy i znowu zdzieliłam po ramieniu.

— Martw się lepiej o siebie, bo to ciebie ktoś poderwie.

Eric skrzywił się i pokręcił głową, jakby chciał być gdzieś indziej i zapewne tak było.

— Na pewno nie ona.

Ponownie uniosłam kąciki ust i zdjęłam fartuszek kelnerki, którym byłam przewiązana w talii. Nasza zmiana dobiegła końca, a ja nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę siedziała w samochodzie. Eric nie ruszył się nawet o milimetr, na jego twarzy wciąż widniało przerażenie. Pomachałam mu dłonią przed oczami, na co on zamrugał kilkukrotnie i utkwił we mnie spojrzenie. 

— Mówiłeś coś o wieczorze filmowym — przypomniałam mu, przez co lekko się ożywił.

Pobiegł się przebrać, a dzięki temu już chwilę później wyjeżdżaliśmy z parkingu, dopiero zaczynając naszą sobotę. Jak zwykle było mi zimno i włożyłam na siebie bluzę mojego przyjaciela, która na moim drobnym ciele przypominała bardziej sukienkę. i chwilami Kiwałam głową w rytm piosenek Eda Sheerana, kiedy na dworze zaczęło się robić już szaro. Przez okna samochodu widziałam, jak kilkoro mięśniaków z naszej szkoły wyszło na ulicę, na cotygodniowy obchód po okolicy.

Eric zaparkował pod swoim domem i oboje wysiedliśmy. Jedynym, chyba największym, minusem naszej pracy było jej położenie. Pub znajdował się poza miastem, przez co można było do niego dotrzeć, wyłącznie jadąc samochodem przez las. Niestety samotny spacer leśną drogą raczej nie wchodził w grę, jeśli chciało się wrócić do domu żywym. Dzięki temu, że dotarcie do pracy zajmowało nam dwadzieścia minut, zawsze mogłam sobie zrobić drzemkę albo dokończyć kanapkę, której nie zdążyłam zjeść.

Eric otworzył drzwi do swojego domu i oboje weszliśmy do środka. Jak zwykle od kilkunastu lat moim oczom ukazał się idealny porządek. Uważam, że mama Erica powinna napisać książkę o utrzymaniu czystości w domu. Była niczym Chuck Norris z mopem i odkurzaczem.

Zaczęłam uwalniać się z bluzy Erica, kiedy coś otarło mi się o nogę. Spojrzałam w dół i wydałam z siebie głośny okrzyk zachwytu, kiedy zobaczyłam małego kotka z szarą, długą sierścią. Od razu się po niego schyliłam i przytuliłam zwierzątko do prawego policzka.

— Macie kota! Czemu nic nie wiedziałam? — zapytałam z nadzwyczajnym jak dla mnie entuzjazmem. 

— Niespodzianka! Wiem, że ciągle tęsknisz za Milo i nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć — wyznał, a uśmiech zniknął z mojej twarzy, kiedy wymienił imię kota, którego pożegnałam dwa tygodnie temu, tuż przed rozpoczęciem ostatniej klasy. Dostałam go od wujka, który chciał, żebym tak bardzo nie tęskniła za rodzicami. Milo towarzyszył mi w każdej chwili. Niestety ciężko zachorował, a ja musiałam podjąć ostateczną decyzję o uśpieniu go, a Eric i wujek pojechali ze mną do weterynarza, aby wesprzeć mnie podczas rozstania z moim przyjacielem.

— Nie szkodzi — skłamałam i ponownie spojrzałam na kota. — Miło cię poznać, Panie Kocie.

— Ma na imię Ron.

— Ron?

Eric przewrócił oczami, a ja posłałam mu pytające spojrzenie.

— Wiesz, że Taylor ma świra na punkcie Harry’ego Pottera. To nasza wina, kazaliśmy jej to oglądać od dziecka.

Delikatnie się uśmiechnęłam, przypominając sobie wszystkie wieczory, podczas których wręcz terroryzowaliśmy młodszą siostrę Erica całą serią filmów o młodym czarodzieju, i poszłam za moim przyjacielem na górę do jego pokoju.

Opadłam na łóżko, a kota położyłam obok siebie i przez chwilę nie mogłam oderwać od niego wzroku. Eric ułożył się obok nas i rozciągnął się, wydając przy tym głośne mruknięcie.

— Musimy wybrać film — zakomunikował z telefonem przy twarzy, a ja zakryłam się poduszką.

— Zdaję się na ciebie.

— O nie, moja droga! Ostatnim razem jak wybierałem film, zasnęłaś w połowie.

Odsłoniłam twarz, żeby obronić się przed tym zarzutem.

— Nie w połowie, tylko po dziesięciu minutach — sprostowałam, a Eric wydał z siebie głośny śmiech. — Poza tym był naprawdę nudny.

— Dostał Oscara!

Wypuściłam powietrze z ust, nie rozumiałam, dlaczego większość nagradzanych filmów była tak strasznie męcząca, ale nie zamierzałam spierać się o to z Erikiem, który ogłosił się znawcą kinematografii. 

Zanim ponownie rozpoczął dyskusję, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i wymieniliśmy zdezorientowane spojrzenia. Mama Erica była w pracy, a Taylor spała u koleżanki. Nie spodziewaliśmy się nikogo, a szczególnie w sobotni wieczór.

— Zamawiałeś jedzenie? — zapytałam z nadzieją w głosie.

— Nie, głodomorze. Idę zobaczyć, kto to — rzucił i już po chwili zniknął za drzwiami. 

Obróciłam się na bok i zatopiłam dłoń w puchatym futrze małego kociaka, który zamruczał pod wpływem mojego dotyku. Usłyszałam z dołu znajomy głos i usiadłam prosto na brzegu łóżka. Do pokoju wrócił Eric w towarzystwie Austina, a na jego widok na mojej twarzy pojawiła się namiastka uśmiechu .

— Cześć, Liv — przywitał się ze mną Austin. Poczułam, jak serce mocniej uderza o moją klatkę piersiową, kiedy wypowiadał moje imię. 

— Cześć.

Eric wędrował spojrzeniem ode mnie do Austina, zakomunikował, że idzie na dół po coś do picia i tym samym zostawił nas samych. Robił to coraz częściej, od kiedy przyznałam mu, co czułam do naszego przyjaciela. Taki właśnie był Eric, czasami miałam wrażenie, że zależało mu bardziej na moim szczęściu niż na jego własnym.

Austin zajął miejsce po mojej prawej stronie i tak jak ja pogłaskał kota, który otarł się o jego rękę. Poczułam jego wzrok na sobie i odważyłam się spojrzeć mu w oczy.

— Czy ty się na mnie gniewasz? — zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.

— Ja? Dlaczego? Skąd ci to przyszło do głowy?

Miałam wrażenie, że nie do końca wierzył w moje zaskoczenie, ale mimo to postanowiłam ciągnąć tę szopkę dalej.

— Odkąd odwiozłem twoją siostrę do domu, nie zamieniłaś ze mną ani słowa. Minęło już kilka dni.

Z nerwów zaczęłam się bawić palcami i od razu skarciłam się za to w myślach. Nie byłam już małą dziewczynką wbijającą sobie paznokcie w skórę ze stresu.

— Rozmawialiśmy wczoraj w porze lunchu — przypomniałam mu ze wzrokiem wbitym w podłogę.

Austin wziął głęboki oddech, a ja poczułam, że ciągle patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, które sprawiały, że kręciło mi się w głowie.

— Powiedziałaś do mnie „cześć” i „nie bierz dziś soku, bo jest nieświeży”. To nazywasz rozmową?

— Rozmowa to więcej niż dwa słowa, a ja wypowiedziałam do ciebie osiem.

— Liv — upomniał mnie, przewróciłam oczami i odważyłam się na niego spojrzeć.

— Dobrze, byłam trochę zła, ale już mi przeszło. Nie umiem się na ciebie gniewać, przecież wiesz.

Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu, przez co miałam ochotę schować się pod kołdrę albo wybiec z pokoju, inaczej mogłabym go pocałować.

— Dlaczego nie powiedziałaś mi, że mam nie gadać z twoją siostrą?

Schowałam twarz w dłoniach i mruknęłam z irytacją.

— To nie tak. Wiesz, jaka ona jest, i znasz sytuację między nami. Nie chciałabym, żeby moi przyjaciele stawali się pionkami w jej grze przeciwko mnie.

Austin sięgnął po moją dłoń, a mnie przeszedł dreszcz.

— Nie martw się — uspokoił mnie. — Nigdy nie będę niczyim pionkiem.

— Ale Austin, Lexi jest…

— Wiem, ale jestem dużym chłopcem, dam sobie radę.

Nie martwię się, pomyślałam. Byłam zwyczajnie zazdrosna. Było mi przykro, a pomimo to miałam do twarzy przyklejony mój wyuczony uśmiech, na który wcale nie miałam teraz ochoty.

— Między nami wszystko okej? — upewnił się.

— Okej — pokiwałam głową.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego niczym dziecko, które potrzebowało miłości i którym wciąż byłam. Chciałam nacieszyć się każdą sekundą w ramionach ukochanej osoby. Odsunęliśmy się od siebie, kiedy do pokoju wrócił Eric.

— Robimy wieczór filmowy, zostaniesz? — zwrócił się do Austina, a ja spojrzałam na niego pełna nadziei. Czekałam, aż powie wyczekiwane przeze mnie słowo.

— Zostanę.

No i powiedział.

Klaudia Gregorczyk

Klaudia Gregorczyk

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Akceptuję Politykę Prywatności oraz warunki korzystania ze strony NovelTime.pl Polityka Prywatności.

© 2021-2022 NovelTime

  • FAQ – Poznaj NovelTime
  • Redakcja
  • Kontakt
  • RODO
  • Regulamin
  • Polityka Prywatności
Brak wyników
View All Result
  • Aktywność
  • Autorzy
  • Opowieści
    • Nowe realizacje
    • Popularne
    • Polecane
  • Kategorie
    • Fantastyka, sci-fi, horror
    • Historyczne
    • Młodzieżowe
    • Literatura piękna
    • Romans, obyczajowe
  • Kontakt
  • Redakcja
  • FAQ – Poznaj NovelTime

© 2022 NovelTime – wszelkie prawa zastrzeżone. Wykorzystanie tekstów wymaga uzyskania zgody.

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies, aby świadczyć usługi na jak najlepszym poziomie. Kontynuując przeglądanie tej strony, zgadzasz się na ich wykorzystanie. Przeczytaj o ciasteczkach, ich rodzajach oraz zapoznaj się z instrukcją blokowania plików cookies na stronie Polityka Prywatności.