Poprzedni dzień spędził na wpatrywaniu się w ścianę. Nie było sensu znowu do niej wydzwaniać, i tak by nie odebrała. Przeszedł smutek, przeszła wściekłość. Została pustka. Znowu.
Samotność odbijała się po kątach jego mieszkania, przypominając mu o sobie. Aż w końcu zdobył się na wykonanie jeszcze jednego połączenia. Prawdopodobnie tylko po to, by się przekonać, że ona już nigdy nie odbierze.
Pierwszy sygnał.
Drugi…
Trzeci…
Liczył do dziesięciu. Potem chciał się rozłączyć.
Siódmy…
Ósmy…
Ciche piknięcie poinformowało go o odebraniu połączenia. Spojrzał na wyświetlacz komórki, aby się upewnić, czy nie zaszła pomyłka. Wszystko wskazywało na to, że Riley nacisnęła przed chwilą zieloną słuchawkę.
– Co się stało? – zapytała nieco ostro, a on nie miał pojęcia, jak zacząć rozmowę.
Powinien być oschły, agresywny? A może powinien się przed nią ukorzyć?
– Właśnie nie wiem.
– Posłuchaj, ja…
– Nie chcę od ciebie słyszeć kolejnej historii. Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego, co robisz?
– Tak, inaczej bym tego nie robiła – odparła z niezwykłym przekonaniem w głosie.
– Ale dlaczego?
– Już ci mówiłam. Nie chcę być łatką na twoim sercu. Nie zapomniałeś o niej…
– Słucham?! – krzyknął do słuchawki, czując, jak zstępuje na niego fala złości. – Naprawdę uważasz, że tak o tobie myślę?! Chciałem ci pomóc! Poświęciłem ci tyle czasu, otworzyłem się przed tobą! Powiedziałem coś, czego nigdy nikomu nie mówiłem, a ty teraz chcesz tak po prostu zniknąć? Myślisz, że jak wyjedziesz, to Jaxon za tobą nie pójdzie?! Pójdzie. Będziesz o nim całe życie pamiętać. I o mnie też. Jeżeli wyjedziesz… – Tembr jego głosu nieco osłabł. – Jeżeli wyjedziesz, będziesz mieć na sumieniu nie tylko jego, ale i mnie. Oraz całą twoją rodzinę. I jeśli nie chcesz zostać tutaj ani dla mnie, ani dla siebie, to zostań tu dla swoich rodziców. Tylko ty im zostałaś. Myślałem, że doceniasz to, co ci zostało.
– Błagam, nie mów tak… Doceniam… Oczywiście, że doceniam.
– Nie. Nie taką ciebie poznałem.